środa, 16 listopada 2011

♥Brenda&Alex♥

Nie mam pojęcia jak, ale jakimś cudem dzień zleciał tak szybko.. Zbyt szybko. Strasznie się denerwowałam. Ubrałam się, umyłam, uczesałam. O 17 byłam gotowa do wyjścia. Marry oczywiście potrzebowała o wiele więcej czasu. Usiadłam na kanapie i rozmyślałam o Alex. Pewnie będzie całkiem miła. Powinnam cieszyć się, że ją poznam a nie rozmyślać jak będzie źle. Usłyszałam zamek w drzwiach od toalety. Marry wyszła i w końcu poszłyśmy. Bob widocznie wpadł tylko na chwilkę.
- Wsiadajcie, wsiadajcie. Za 20 minut muszę być w studiu..
-Już idziemy misiu.. Zoe nie ociągaj się !- oczywiście.. to zawsze wina Zoe. Tylko to nie ja zablokowałam łazienkę na godzinę..
-Idę, idę.. – wreszcie wsiadłyśmy do samochodu. Mieliśmy jechać tylko 5-10 minut więc nie liczyłam, że Bob znowu będzie próbował zagadać.
- I jak tam Zoe w szkole? – a jednak. Zaatakował..
- Wiesz.. jeszcze są wakacje. Rok szkolny zaczyna się za tydzień..
- Eee.. tak właśnie. A jak podoba Ci się dom? Poznałaś naszego sąsiada? To przemiły gość..
- Jest bardzo.. jest niesamowity. Nie miałam jeszcze okazji pozna…
- Oh, kotku. Daleko jeszcze ? – chyba po niej mam przerywanie..
- Za dwie minuty powinnyśmy być na miejscu. Nie denerwuj się skarbie – złapał Marry czule za rękę jakby w samochodzie jej życie było zagrożone. Na szczęście minutę później zatrzymał się pod jakimś ogromnym białym domem. Pocałował Marry i pojechał do studia a my stanęłyśmy przed drzwiami nerwowo przygładzając ubrania.
- No zadzwoń w końcu! – jakby sama nie mogła podnieść ręki.. Energicznie wcisnęłam dzwonek i usłyszałam zbliżającą się do drzwi wyraźnie na szpilkach. Zacisnęłam dłonie i ..
- Maarry ! – aż zabolały mnie uszy gdy brązowa, malowana blondyna aż wrzasnęła. Złapała Marry w objęcia i zdążyłam dostrzec paznokcie na pół metra wysadzane drogimi kamieniami.
- Brendaaa! – Marry też była w tym niezła. Brenda puszczając Marry mruknęła jakby od niechcenia:
- A ty pewnie jesteś Zoe ! – przełknęłam ślinę.- wchodźcie, wchodźcie !- zrobiłam krok i ukazał mi się przedpokój chyba na tysiąc kilometrów kwadratowych. Leżał tam dywan ze skóry niedźwiedzia (niedźwiedzia? Niedźwiedzia ! ), a żyrandol.. chyba każdy osobny diamencik miał po osiem karatów a było ich tam miliony. Weszłyśmy dalej i mijałam coraz to ciekawsze rzeczy.
- Nie rozglądaj się tak bo wyjdziemy na dziwaków ! – szepnęła mi Marry a ja automatycznie skierowałam wzrok do wielkich białych drzwi gdzie szłyśmy. Ukazał się nam salon. Na kanapie siedziała czarnowłosa (na bank farbowana !) dziewczyna. Popatrzyła na mnie jak na robaka ale gdy tylko napotkała wzrok matki od razu uśmiechnęła się serdecznie i wstała aby się przywitać.
- Dzień dobry. Miło mi panią poznać, mama dużo o pani opowiadała. Ojej – złapała Marry za dłoń- prześliczny lakier ! A te wzorki.. – nie umiała grać..
- Już ją lubię ! – szepnęła mi mimochodem Marry. A może jednak umie grać..
- Cześć. Jestem Alex – podała mi dłoń. Spojrzałam na jej paznokcie. Wdała się w mamusię. Miała mocno różowe, długie paznokcie.
- Cześć. Jestem Zoe. Bardzo się cie..
- Noto chodźmy wszystkie do ogrodu ! – zakrzyknęła Brenda. Alex automatycznie wzięła swoją rękę i ruszyła za matką. Marry ciągnąc mnie za rękaw wyprowadziła mnie za nimi. W ogrodzie usiadłyśmy na wielkich leżakach, a na stoliku stało około dziesięciu różnych napoi. Brenda nalała każdemu czego sobie życzył. Spragniona napiłam się zimnej coca-coli i postanowiłam działać. MUSZĘ poznać Alex.
- To może skoro już się napiłyście to pójdziecie do pokoju Alex ? – Brenda tylko mi w tym pomagała. Alex zrobiła kwaśną minę ale napotykając mój wzrok natychmiast się uśmiechnęła.
- Chodź – wzięła mnie za rękę i pociągnęła powrotem do domu.
- Wiesz, cieszę się, że Cię poznałam. Poza tobą nie będę znać kompletnie nikogo w szkole..
- Nie ma problemu. Spodoba Ci się nasze gimnazjum – uśmiechnęła się. Może nie jest taka zła ? Weszłyśmy po schodach i Alex otworzyła ciemne drzwi. Weszłam i wydusiłam tylko „wow” .. Cały pokój obklejony był zdjęciami, plakatami i wycinkami z gazet.
- Sama to zrobiłaś? – byłam oszołomiona. Spojrzałam w górę , a na suficie wyklejone było imię „Alex”.
- Nie. Poprosiłam przyjaciółki. Zrobiły to za mnie.
- Chyba muszą Cię lubić skoro odwaliły taki kawał roboty dla Ciebie..
- Tak, chyba tak.. – dało się słyszeć w jej głosie znudzenie. Pokazała mi różne rzeczy w swoim pokoju, potem usiadłyśmy na łóżku i zaczęłam jej opowiadać o sobie , o Malibu, o Kelly. Zanim się obejrzałam do pokoju weszły Brenda z Marry i powiedziały, że czas do domu. Bob po nas przyjechał i gdy tylko wróciłyśmy rzuciłam się na łóżko i zasnęłam. Tak przebiegła moja pierwsza nowa znajomość w LA..  

-Odwiedź bloga-

Cześć. W tym poście pisze Michalina - chcę was poprosić żebyście odwiedzili bloga mojej koleżanki.
www.kingoolka.blogspot.com
Serdeczne dzięki !
Fliickey.

wtorek, 15 listopada 2011

♥Alex ?♥

Około dziewiątej rano obudził mnie telefon od Kelly. Półprzytomna podniosłam komórkę i odebrałam połączenie cichym, ochrypłym
-Halo ?
-Cześć Zoe. Mam nadzieję, że Cię nie obudziłam?
-Oh, nie, nie. Lepiej tłumacz się czemu nie wróciłaś na video bloga i miałaś wyłączony telefon. Liczę, że szybko wymyślisz coś dobrego na usprawiedliwienie i pogadamy o czymś innym..
-Wybacz Zoe. Moja mama miała mały wypadek i musieliśmy pojechać na pogoto..
-Tak mi przykro! Co właściwie się stało ?- prawdę mówiąc wystraszyłam się, że stało się coś złego.
-Spokojnie Zoe, daj mi dokończyć. Mama wieszała firanki na drabinie i schodząc potknęła się i upadła na rękę. Całe szczęście, że to tylko ręka. Ale dosyć o mnie, mów co tam u Cie..
-Oczywiście pozdrów mamę. I podpisz się za mnie na gipsie.
-Dobrze, dobrze, ale mów co tam u Cie..
-Ale mam nadzieję, że jakoś zbyt poważnie się nie posiniaczyła? Biedaczka..
-Zoe, będzie lepiej jak przestaniesz mi przerywać !
-Oh, wybacz.. Jestem, trochę zmęczona..- i gdy wymawiałam te słowa usłyszałam z dołu wołanie mamy.
-Nie ma problemu.
-Potem odzwonię Kelly. Marry mnie woła. Pa.
-Pa.
Wstałam, rzuciłam telefon na szafkę nocną, ubrałam szlafrok potem kapcie i zeszłam na dół. W sumie bardzo szybko się rozpakowałam. W mgnieniu oka. Teraz zdaję sobie z tego sprawę, że zostały mi już tylko pudła ze starymi ubraniami i rzeczami .. Lucky’ego. W oku zakręciła mi się łza. Otarłam ją wystarczająco szybko aby Marry jej nie zobaczyła.
- Tak mamo ?
- Oh, po prostu sprawdzałam czy już nie śpisz. Zdawało mi się, że rozmawiałaś..
- Tak, rozmawiałam z Kelly.
- Jakieś nowości u Kelly? A jak rodzice?
- Z tego co wiem nie ma żadnych nowości oprócz tego, że pani Hilten złamała rękę.
- Zawsze była z niej niezdara..
- Mamo, bardzo lubię panią Hilten i wcale tak nie uważam..
- Już dobrze kotku. Co zjesz? Mamy grzanki, płatki z mlekiem, jakieś sery.. Bierz co chcesz.
- Oh, dzięki. – powiedziałam i sięgnęłam po najbliżej stojącą butelkę mleka. Zjadłam w ciszy śniadanie i wstając Marry zagadnęła:
- Wiesz, dzisiaj pójdziemy odwiedzić moją starą przyjaciółkę Brendę. Wczoraj dowiedziałam się, że też mieszka w LA .. Podobno ma córkę Alex w twoim wieku.
- Mamoo.. Muszę?
- Tak Zoe, musisz. Daj spokój i nie bądź taka cicha jak idziemy do kogoś  „w goście” ..
- Super – mruknęłam pod nosem.
- Słucham ? – Marry jest jak wrzód na … . Nagle mnie widzi ? I jeszcze ciągnie mnie po tych swoich alias przyjaciółkach..
- Nic, nic. Idę na górę się ubrać.
- I bardzo dobrze kochanie ! Zdążę do fryzjera przed wyjściem. – spojrzałam na nią krzywo – no wiesz, farbowanie odrostów ! – złapała w rękę swoje sztuczne blond włosy. Włożyłam talerz do zlewu i jak najszybciej wróciłam do pokoju. Usiadłam na łóżku i zaczęłam myśleć.. Może to lepiej jak poznam tą dziewczynę ? Fajnie będzie znać kogoś.. KOGOKOLWIEK.. w szkole. Więc ubiorę się jakoś i pokażę klasę przed tą całą Alex..

niedziela, 13 listopada 2011

♥Przeprowadzka♥

Zacznijmy od początku. Mieszkałam z rodzicami w Malibu. Moje życie było wesołe i beztroskie. Aż do dnia, w którym mój ojciec zaczął pracować jako kierowca. Wyjeżdżał na tydzień, czasem na miesiąc. Mamie to się nie podobało. Rozstali się nie długo po tym. Oczywiście nie obyło się bez sądu, walki o prawa rodzicielskie, alimenty i inne bzdury. Zostałam z mamą z powodu pracy ojca. Szczerze mówiąc nie byłam zadowolona. Z tatą wiąże mnie jakby więź. Coś czego nie jestem w stanie opisać. Tak bardzo chciałam mieszkać z tatą w naszym Malibu. Ale los chciał inaczej. Wylądowałam u matki projektantki z jej nowym chłopakiem młodszym prawie o dziesięć lat. Dokąd ten świat zmierza? Moja własna matka ożeniła się z młodym reżyserem dla jego pieniędzy. Pociągnęła mnie za sobą do Los Angeles gdzie Bob kręci „hit, z którego będzie bardzo dużo pieniędzy!”. I jeszcze rozstanie z moją przyjaciółką. Za Kelly będę tęsknić szczególnie. Wspólne spacery z psami, rozmowy, plotki, sesje. Teraz pogadamy tylko przez video bloga. Moje życie się sypie. A to nie najgorsze. Mój piesek, moja iskierka życie odeszła z tego świata tydzień temu. Byłam załamana. Miałam to wszystko gdzieś. Miałam gdzieś jak bardzo drogi był nasz nowy dom. Basen i przepiękny ogród, w którym można się zgubić. I te niesamowite pokoje w kolorach królewskiej czerwieni i beżu. Przyznać muszę – dom był wspaniały.. Lecz w tym momencie nic nie przywróciło by mnie do życia. Weszłam do mojego pokoju z kartonem moich całkiem prywatnych rzeczy i postawiłam go na ziemi. Rozejrzałam się i runęłam na łóżko, które już zostało tam przyniesione. Płakałam długo. Zmęczona ostatnimi wydarzeniami po prostu zasnęłam. Obudził mnie krzyk mojej matki. Spojrzałam na zegarek – wpół do trzeciej. Trochę sobie pospałam. Ze zwieszoną głową zeszłam na dół i spytałam się o co chodzi. Byłam naprawdę wściekła gdy ona po prostu powiedziała, że chciała się mnie zapytać jaki kolor zasłon będzie bardziej pasował do nowej kanapy w salonie.. Rzuciłam, że czerwone i wróciłam do pokoju. Pomyślałam, że trochę się rozpakuje. Większość białych mebli była już rozłożona w pokoju więc zajęłam się drobiazgami. Na komodzie ustawiłam zdjęcie moje i Kelly, obok zdjęcie mnie z tatą i zdjęcie mojego Lucky’ego. Serce znowu nie wytrzymało. Gorzkie łzy zaczęły spływać po policzkach. Nagle usłyszałam znajomy dźwięk. Podbiegłam do laptopa, otworzyłam go i szybko odebrałam nadchodzące połączenie od Kelly.

- Jak się trzymasz mała ? – gdy tylko spojrzałam na twarz mojej przyjaciółki od razu poczułam się lepiej. Kelly zawsze mnie wspierała. Zawsze mi pomagała. Przy niej po prostu nie dało się być smutnym. Nie narzekałam także na brak wrażeń. Zawsze miałyśmy jakieś głupie pomysły.
- Jakby to ująć.. Cieszę się, że Cię widzę. Czuje się okropnie..                                                                                      
– Daj spokój, na pewno nie jest tak źle. Sama zresztą widzę – wskazała na otaczający mnie pokój i westchnęła w stylu „ojej!” ..                                                                                                                      
-Wolałabym nie mieć tego wszystkiego a być z Tobą w naszym Malibu..    
– Wiem Zoe, też bym wolała. Ale chyba tak musiało być. Chwila, poczekaj minutkę. Mama mnie woła..                                 
                               
–Dob..- i tyle zdążyłam odpowiedzieć. Czekałam na Kelly. Pięć minut, dziesięć, trzydzieści. Po godzinie chwyciłam telefon i wykręciłam numer do Kelly. Ma wyłączoną komórkę. Zrezygnowana zeszłam po prostu na dół na kolację. Wysłuchiwałam o światełkach do basenu, wynajęciu ogrodnika i jeszcze o zbudowaniu sauny. Po kolacji wróciłam na górę i nie myślałam co dzieje się z Kelly. Nie odezwała się do końca dnia. Nie miałam na nic siły. Niezwykle wcześnie uległam pokusie snu..

♥Wprowadzenie do książki♥

Wciąż zastanawiam się nad jednym. Co jest ze mną nie tak ? Czy ja odrażam otaczających mnie ludzi? Jeśli tak to czym? Wszystko to jest trudne. Naprawdę trudne. Kto by podejrzewał, że może być aż tak źle – nowa szkoła, rozstanie rodziców, zdechł mi pies a ja piszę pamiętnik.. W sumie, wszystko to dobre pytania. Chociaż nie potrafię odpowiedzieć na ani jedno. Męczy mnie cała ta sytuacja. Nie potrafię poradzić sobie w nowym środowisku. Tu – nowa szkoła, gimnazjum przede mną.  Dalej – nowe mieszkanie plus nowy mąż mojej mamy. Można by powiedzieć, że bez psa to również nowe środowisko. Nic nie kręci Ci się pod nogami, samotne spacery, w łóżku nikt nie ogrzeje Ci stóp. Pusto mi bez mojego ukochanego Lucky’ego. Teraz do rozmów pozostała mi maskotka. Ostatnio prowadziłam z nią poważną dyskusję na temat tego jak złym pomysłem było wymyślenie gimnazjum. Co komu przeszkadzało 8 klas? Przecież wtedy nastolatek przechodzi bardzo ważny okres w swoim życiu. W ciągu tych trzech lat zmienia się najbardziej. Łatwiej szło by to towarzystwie starych, dobrych przyjaciół. Ale oczywiście świat musi się zmieniać. Nikt nie patrzy jak bardzo zły jest taki wybór. Najważniejszy jest przecież najgłupszy pomysł. Im głupszy – tym chętniej chcą plan ten wcielić w życie. Tak sobie myślę, że wiele osób bardzo tego żałuje. Ale myślisz, że dorosły przyzna się do winy? Tak zbudowany jest nasz świat. Im większa władza tym większa głupota. Niestety. Pewnie cała masa ludzi będzie uważała to o czym mówię za bzdury, ale nie obchodzi mnie to. Bo to mój pamiętnik. Pamiętnik Zoe Kessler.

sobota, 12 listopada 2011

♥Początek♥

Cześć nazywam się Michalina. Dla przyjaciół Misia, i tak mi mówcie. Oto mój blog. Blog opowiadający o historii nastolatki, która nie radzi sobie z upływającym czasem. Myślę, że docenicie moją pracę. Cała opowieść podzielona będzie na części. Nie wiem jak długie one będą lecz mogę zapewnić, że będę je wrzucała co pare dni. Jeśli najdzie mnie szczególna wena wrzucę dwie notki jednego dnia. Jeśli macie pytania przysyłajcie je proszę na mojego e-maila : pamietnik.nastolatki@interia.eu
Opowiem coś o sobie (prywatnie w e-mailu również będę odpowiadała na pytania o mnie). Mam prawie 15 lat i mieszkam we Wrocławiu. Moją pasją jest fotografia, teatr i aktorstwo. Mam także obsesję na punkcie psów - sama jestem właścicielką dwóch ale nie mogę oprzeć się także chomikom. Zawsze miałam do nich słabość. Słucham metalu, rocka ale czasami też rapu (tylko amerykańskiego). Chodzę do klasy działań twórczych więc z tąd pasja teatrem. Myślę, że na początek tyle wam wystarczy.