Zacznijmy od początku. Mieszkałam z rodzicami w Malibu. Moje życie było wesołe i beztroskie. Aż do dnia, w którym mój ojciec zaczął pracować jako kierowca. Wyjeżdżał na tydzień, czasem na miesiąc. Mamie to się nie podobało. Rozstali się nie długo po tym. Oczywiście nie obyło się bez sądu, walki o prawa rodzicielskie, alimenty i inne bzdury. Zostałam z mamą z powodu pracy ojca. Szczerze mówiąc nie byłam zadowolona. Z tatą wiąże mnie jakby więź. Coś czego nie jestem w stanie opisać. Tak bardzo chciałam mieszkać z tatą w naszym Malibu. Ale los chciał inaczej. Wylądowałam u matki projektantki z jej nowym chłopakiem młodszym prawie o dziesięć lat. Dokąd ten świat zmierza? Moja własna matka ożeniła się z młodym reżyserem dla jego pieniędzy. Pociągnęła mnie za sobą do Los Angeles gdzie Bob kręci „hit, z którego będzie bardzo dużo pieniędzy!”. I jeszcze rozstanie z moją przyjaciółką. Za Kelly będę tęsknić szczególnie. Wspólne spacery z psami, rozmowy, plotki, sesje. Teraz pogadamy tylko przez video bloga. Moje życie się sypie. A to nie najgorsze. Mój piesek, moja iskierka życie odeszła z tego świata tydzień temu. Byłam załamana. Miałam to wszystko gdzieś. Miałam gdzieś jak bardzo drogi był nasz nowy dom. Basen i przepiękny ogród, w którym można się zgubić. I te niesamowite pokoje w kolorach królewskiej czerwieni i beżu. Przyznać muszę – dom był wspaniały.. Lecz w tym momencie nic nie przywróciło by mnie do życia. Weszłam do mojego pokoju z kartonem moich całkiem prywatnych rzeczy i postawiłam go na ziemi. Rozejrzałam się i runęłam na łóżko, które już zostało tam przyniesione. Płakałam długo. Zmęczona ostatnimi wydarzeniami po prostu zasnęłam. Obudził mnie krzyk mojej matki. Spojrzałam na zegarek – wpół do trzeciej. Trochę sobie pospałam. Ze zwieszoną głową zeszłam na dół i spytałam się o co chodzi. Byłam naprawdę wściekła gdy ona po prostu powiedziała, że chciała się mnie zapytać jaki kolor zasłon będzie bardziej pasował do nowej kanapy w salonie.. Rzuciłam, że czerwone i wróciłam do pokoju. Pomyślałam, że trochę się rozpakuje. Większość białych mebli była już rozłożona w pokoju więc zajęłam się drobiazgami. Na komodzie ustawiłam zdjęcie moje i Kelly, obok zdjęcie mnie z tatą i zdjęcie mojego Lucky’ego. Serce znowu nie wytrzymało. Gorzkie łzy zaczęły spływać po policzkach. Nagle usłyszałam znajomy dźwięk. Podbiegłam do laptopa, otworzyłam go i szybko odebrałam nadchodzące połączenie od Kelly.
- Jak się trzymasz mała ? – gdy tylko spojrzałam na twarz mojej przyjaciółki od razu poczułam się lepiej. Kelly zawsze mnie wspierała. Zawsze mi pomagała. Przy niej po prostu nie dało się być smutnym. Nie narzekałam także na brak wrażeń. Zawsze miałyśmy jakieś głupie pomysły.
- Jakby to ująć.. Cieszę się, że Cię widzę. Czuje się okropnie..
– Daj spokój, na pewno nie jest tak źle. Sama zresztą widzę – wskazała na otaczający mnie pokój i westchnęła w stylu „ojej!” ..
-Wolałabym nie mieć tego wszystkiego a być z Tobą w naszym Malibu..
– Wiem Zoe, też bym wolała. Ale chyba tak musiało być. Chwila, poczekaj minutkę. Mama mnie woła..
–Dob..- i tyle zdążyłam odpowiedzieć. Czekałam na Kelly. Pięć minut, dziesięć, trzydzieści. Po godzinie chwyciłam telefon i wykręciłam numer do Kelly. Ma wyłączoną komórkę. Zrezygnowana zeszłam po prostu na dół na kolację. Wysłuchiwałam o światełkach do basenu, wynajęciu ogrodnika i jeszcze o zbudowaniu sauny. Po kolacji wróciłam na górę i nie myślałam co dzieje się z Kelly. Nie odezwała się do końca dnia. Nie miałam na nic siły. Niezwykle wcześnie uległam pokusie snu..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz